Policja ukrywa zniknięcie studentów. Współpraca z demonem czy z mafią?

Około 6 lat temu na małym, niespełna dziesięciotysięcznym osiedlu Piastów wybuchła prawdziwa panika – ludzie masowo donosili, że widzą ducha dziewczynki, i to nie byle jakiej, bo na rowerze i to łysą. Nie wiadomo, dlaczego dziewczynka „spadła z rowerka” i pojawiła się jako duch. Kolega opowiadał mi, że spotkał się z dwoma wersjami tej historii. Pierwsza jest taka, że to ofiara żołnierzy radzieckich, bo wiadomo, że żołnierz radziecki to zwyrodnialec i troglodyta nie mniejszy niż Polak. Druga opcja, cięższa, jest taka, że zabił ją ojciec lub ojczym i ciągnął za włosy do lasu, dlatego je straciła.



Okoliczne dzieciaki podchwyciły szybko temat i zaczęły zapuszczać się w las. Ten sam kolega stwierdził, że stoi tam leśniczówka i że dokładnie w tym miejscu można spotkać ducha, a jeśli nie ukaże się w pełnej okazałości, to na pewno odczujemy zimno i być może skurcz jajec.
O wiele ciekawszy jest las w Witkowicach, ponieważ ta historia zawiera sporo nieścisłości, co wskazuje, że przez internet stała się wiralem oderwanym od pierwotnego źródła; oczywiście chodzi o sprawę zaginionych studentów, którzy poszli na imprezę do puszczy z kamerą, ale żaden z nich nie wrócił. Właśnie tu rodzi się pierwszy problem, ponieważ jedni wskazują czas zdarzenia na 16 czerwca 1966, co wydaje się wierutną bzdurą; drudzy natomiast podają październik 2001. Ja w tym czasie przystępowałem do Komunii Świętej, więc nie bardzo interesowała mnie ta sprawa – jednak im więcej czytałem na ten temat, tym bardziej mnie ciekawiła zagadka tego lasu. Chciałbym tam pojechać i zrobić materiał filmowy z Joergiem, ale na razie wszelkie plany zostały zawieszone przez przewlekłą chorobę.
Wróćmy do zagadki – mamy studentów, którzy chcą uczcić zdanie egzaminu w pobliskim lesie. Sam tak robiłem, więc jestem skłonny w to uwierzyć. Kiedy byłem studentem, dużo imprezowałem w lasku przy Sosnowcu – tam chodziło mnóstwo moich znajomych, żeby pić, uprawiać miłość i słuchać muzyki z przenośnych głośników. Potworów się nie baliśmy, co najwyżej tego, że duszki z latarkami i czapkami z daszkiem złapią nas z opuszczonymi majtami albo, co gorsza, z jabolem w ręce.
Relacje dotyczące tej sprawy pochodzą z wczesnych lat Internetu w Polsce, gdzie naprawdę mało kto korzystał z sieci, ale właśnie ten fakt jest kluczowy dla powstania miejskiej legendy.
Oto relacja znajomego jednego z zaginionych:

"Po sześciu miesiącach [od zniknięcia] straciliśmy nadzieję... Wybraliśmy się więc po raz ostatni do tego lasu, aby wypić parę piwek za naszego zaginionego kolegę. Jednak w czasie tej wyprawy wydarzyło się coś bardzo nieoczekiwanego...
W pewnym momencie zobaczyliśmy w głębi lasu odblask światła. Podeszliśmy bliżej i ku naszemu zdziwieniu ujrzeliśmy odbijający się w obiektywie aparatu promień światła słonecznego. (...) Nie zwlekając, od razu wywołaliśmy film z tego aparatu. To co zobaczyliśmy na zdjęciach przeraziło nas, ponieważ nie mogliśmy zrozumieć tego co tam zobaczyliśmy. Na zdjęciach ujrzeliśmy zaginionych studentów, wraz z naszym przyjacielem.
(...) Zanieśliśmy ten film na policję, gdzie komendant kazał nam oddać wszystkie zdjęcia i zapomnieć o wszystkim. Lecz my nie posłuchaliśmy (...) Rozmawialiśmy z wieloma ludźmi, którzy żyją nieopodal tego lasu. (...) W końcu niektórzy ludzie zaczęli mówić. Dowiedzieliśmy sie tylko, że to miejsce kryje ze sobą złe tajemnice. Tajemnice te zostały opisane w "legendzie lasu Witkowice", której zebranie do kupy zajęło nam bardzo dużo czasu".

Jest to fragment Gazety Krakowskiej z 28 października 2001. Przypominam, że premiera filmu Blair Witch Project miała miejsce 25 stycznia 1999, co ma znaczenie. Nie będę przytaczać „pseudo” legendy tego miejsca, która ponoć zawiera same fakty, bo to stek bzdur wymyślony przez jakiegoś gimnazjalistę: w skrócie mają to być przepisane na komputer w formie copypasty różnego rodzaju dokumenty i zapiski mające udowadniać, że w XVIII do raju mlekiem i miodem płynącego jakim były ówczesne Witkowice (dawna wieś Mirena) zawędrowali sekciarze ze złowrogiej organizacji Strażników Quantara (brzmi jak jakiś rolnik z gier Piranha Bytes), która sobie wybudowała swoje Stonehage (pisownia oryginalna) i tam oddawali cześć jakimś zakazanym bożkom, „plugawym” i w ogóle tak złym, że mogą się równać tylko z moją byłą. No i była mgła i wszystkich zeżarło, potem zdarzyło się to jeszcze ileś tam razy, a na końcu usnąłem. Od siebie dodam, że ten cały lasek w Witkowicach powstał jakoś w latach osiemdziesiątych, więc o żadnej świątyni plugawego boga nie mogło być mowy w najbliższym terenie.
Ogólnie ta powiastka to jakiś misz masz motywów z Lovecrafta, co stanowi potwarz dla tego wielkiego twórcy, i rzeczy zaczerpniętych z Blair Witch – motyw kamery, lasu, właściwie wszystkiego.
Nie wiadomo natomiast, czy faktycznie ktoś zaginął – sprawa wydaje się interesująca, bo zawarte w rzekomej wypowiedzi znajomego ofiary słowa o tym, że policja nie chciała przyjąć sprawy jakby rozwiązują problem braku wykonania czynności policyjnych i sporządzenia dokumentacji.
Po przeanalizowaniu tych materiałów i braku skanu gazety, którą zacytowałem (wszystko wziąłem z kilku stron w internecie, najstarszy artykuł z 2006), mogę stwierdzić, że to pierdolenie w bambus. Chyba, żeby zostawić cały trzon historii, czyli sprawę studenciaków, którzy faktycznie zaginęli, a policjanci nie chcieli znaleźć studentów, bo nie było im to na rękę.
Już wcześniej udowadniano takie działania policjantom. Przeważnie chodziło o krycie gangsterów, których byli znajomymi. Nie przyjmowali zeznań, olewali świadków i tak dalej. Nie tak dawno wybuchła afera związana z sabotowaniem sprawy nielegalnej strzelnicy urządzonej w szkole w Stalowej Woli, gdzie jeden z chłopców odniósł poważne obrażenia – tam również PiS kupił i prokuraturę i policję, by zniszczyć zrozpaczonych rodziców dziecka, byle by już nie szkodzili dyrektorce rzeczonej szkoły. Korupcja w naszym kraju ma się dobrze, więc jest w jakiś sposób prawdopodobne, że takie rzeczy działy się w 2001 roku. Być może studenci byli świadkami sceny kryminalnej albo zabrali ich handlarze ludźmi? Te teorie wydają się bardziej prawdopodobne, niż napisana na kolanie przez dziewczynkę „Legenda Witkowic”.
O ile jestem chętny na paranormalne patrzenie na pewne sprawy, tak zwalanie zaginięcia na nawiedzony las wydaje mi się bzdurą; z prostego powodu – policja nie szukała tych ludzi jakoś szczególnie namiętnie. Więc musiałaby mieć ku temu ważny powód, a tym powodem nie mogły być zjawiska nadprzyrodzone, ponieważ żaden gruby komendant z pączkiem by nie uwierzył w takie rzeczy. Zagadkowa jest też reakcja przypisywana człowiekowi mieszkającemu na skraju tego lasu, który ponoć zabronił tym dzieciakom tam wchodzić. Widział ich około 20.30 pijących alkohol i od tamtej pory ślad po nich zaginął.




Według niektórych, znaleziono na miejscu nie kamerę, a aparat fotograficzny; obejrzałem te fotografie, które rzekomo zeskanowali znajomi zaginionych - jest tam grupka mężczyzn, którzy piją alkohol na tle lasu w porze roku odpowiadającej mniej więcej jesieni. Na niektórych fotografiach widać rozmycie, czyli coś, co niektórzy określają jako istotę nadprzyrodzoną. Taki efekt można spokojnie dodać na praktycznie każdym edytorze grafiki, ale oczywiście wersja jest taka, że zdjęcia nie były edytowane. Po pójściu z nimi na policję, komendant miał zabrać zdjęcia i kazał zapomnieć o tej sprawie.
Jeden pan zgodził się na krótki wywiad z chłopakiem, który kilka lat temu postanowił przejść się po okolicy - mężczyzna stwierdził, że w lesie tym powiesił się jego sąsiad. O studentach niewiele mógł powiedzieć.

Poniżej wklejam pełną „legendę”. Ja już dziękuję za uwagę, a masochistom zostawiam ten szajs.
Birch


Legenda :

Od zawsze była to w zasadzie spokojna wieś , o lekkich aspiracjach , położona na obrzeżach lasu . Ludzie tam mieszkający trudnili się głównie rolnictwem , ale niektórzy żyli również ze zbierania grzybów. Jednym słowem idylla . Oczywiście na pierwszy rzut oka. Mało kto wie , że wieś ta została założona na szczątkach innej . Od tego momentu zaczyna się robić dość ciekawie . Poprzednia osada została założona w wieku XII . Nazywała się "Mirena" . Przetrwała do początków XVIII , kiedy to uległa tajemniczemu spaleniu , a większość ludzi gdzieś zniknęła . A oto co udało nam się odnaleźć , materiały w pewnym stopniu wyjaśniające co doprowadziło do tej zagłady ... 5 lat przed tym tragicznym wydarzeniem do osady przybywa grupa dziwnych innowierców (dziś nazwani zostaliby sektą ) . Nazywali siebie : "Strażnikami Quantara" . Do wioski sprowadzili ich tutejsi możnowładcy . Nie dowiedzieliśmy się po co, jednak tajemnicze wydarzenia nastąpiły niedługo po ich przybyciu . Wznieśli sobie głęboko w lesie świątynie ułożoną z kamieni , coś na kształt "Stonehage" .W niedługim czasie zaczęli świadczyć ludziom dziwne usługi , a raczej tej najbogatszej sferze. Prości ludzie ( a była ich zdecydowana większość ) od przybycia strażników podchodzili do nich nieufnie , szczególnie że założyli małą osadę w środku lasu i podobno oddawali cześć , jak to określił jeden z rolników "plugawym bóstwom ". Odtąd las już nie był tym samym miejscem , zaczął się powoli zmieniać , zdawało się wyczuć dziwną atmosferę , każdy po zmroku bał się do niego wychodzić . Od tego się w sumie zaczęło .Ludzie zaczynali mieć wszystkiego powoli dość . Jedna osoba , z wyżej postawionych w radzie miejskiej , postanowiła powstrzymać to , co zaczęło ogarniać miasteczko . Nie minęły 3 dni , jak dość dziwnie zaginęła . Było to pierwsze zaginięcie , ale nie ostatnie . Żyło w miasteczku paru najuboższych ludzi , którzy żyli głównie ze zbierania grzybów . W sumie nikt oprócz nich nie odważył się zostawać w lesie dłużej niż do zachodu słońca . Po każdym grzybobraniu lubili raczyć się alkoholem . Pewnego razu chcieli podpatrzeć "strażników". Na miejscu zauważyli , że oddają się oni dziwnym śpiewom , a wokoło unosi się lekko świecąca zielona mgła . Wtem śpiewy stały się głośniejsze i jak to oni określili "kapłani" przywołali "cos ohydnego z przestworzy" na ten widok wszyscy grzybiarze uciekli . Po pewnym czasie dostrzegli ( a była już noc) , że "przeklęta mgła powoli goni ich pomiędzy drzewami " , więc przyspieszyli . Szybko zgubili ją. Las wyglądał wtedy podobno niesamowicie , zgodnie z ich relacją konary drzew nachylały się tak , że w ogóle nie było widać nieba . Zdawali sobie sprawę z tego , że nie zdąża już do miasteczka , więc postanowili przenocować w lesie . Wtedy zaczął się prawdziwy koszmar . Nagle wszystko straciło na wyrazistości . Grzybiarze co prawda widzieli się nawzajem , ale wszystko dookoła od koniuszków drzew , zaczęło się rozmywać , powoli zajmując okolicę wokoło nich . Ale to , co przeraziło ich najbardziej , to fakt że dwóch z nich , stojących bliżej tego przerażającego zjawiska , zaczęło ogarniać to co przedtem las . Powoli zaczęli się stawać coraz bardziej , jakby rozmyci Na ten widok pozostała dwójka , krzyknęła ze strachu i pognała w las . Na tym kończy się ich relacja ( przynajmniej z tego co pamiętają dwa dni później , gdy znaleziono ich na obrzeżach lasu ) . Na pytanie co się z nimi stało odpowiadali tylko ogólnikowo , że "Przeklęty las ich dopadł". Tydzień później sąd skazał ich za to że .."podstępem wyprowadzili swoich kolegów do lasu aby ich ograbić i zabić". Warto jednak wspomnieć , że oskarżycielami w tej sprawie byli właśnie...ludzie , którzy sprowadzili sektę do miasteczka . A że byli wysoko postawieni sprawa była krotka . Za dwa tygodnie grzybiarze mieli zostać powieszeni Tu musze przerwać . Wszystkie materiały , wywiady z ludźmi doprowadziły Nas do tego momentu. Jak zauważyliście , opisując wydarzenia lub raczej relacjonując je , wszystko to zostało oparte na tekstach źródłowych z tego okresu , wywiadach z potomkami ludzi wtedy żyjących , oraz archiwach sądowych tej sprawy . Wszystkie jednak wydarzenia urywają się w tym miejscu . Wiadomo było tylko ,że trzy tygodnie później spłonęła wioska , a ocalała jedynie niewielka część jej mieszkańców , głównie matki z dziećmi . Ale co doprowadziło do jej zagłady ? Wtedy przeszukując archiwa , szperając w najbardziej odległych zakamarkach internetu oraz krakowskich bibliotek i czytelni trafiliśmy na jakiś ślad . Kilka dni później udało nam się skontaktować z pewnym człowiekiem . Dostaliśmy od niego tajemniczego maila Była tam tylko data spotkania i miejsce . Stawiając wszystko na jedną kartę , udałem się na spotkanie . Jakież było moje zdumienie, gdy ujrzałem siwego duchownego , tzn. księdza . Uśmiechając się , przywitał mnie i zaproponował rozmowę . Zgodziłem się oczywiście od razu . Całą rozmowę nagrałem . W sumie była niedługa . Oto jej najciekawsze fragmenty :

R - redaktor , D - duchowny
D - Wiem czego szukacie , tzn. mogę się domyślać do jakiego momentu doszliście moi drodzy detektywi .
R - Naprawdę? Skąd ksiądz wie?
D - Chłopcze , to w końcu musiało zostać odkryte , ale od razu ci mówię , że zwykłe proste myślenie tego nie ogarnie .
R - Powoli ojcze , powoli . A więc czym się ojciec zajmuje , może najpierw ?
D - Porządkuje i jestem , można powiedzieć strażnikiem pewnych starych zapomnianych spraw w archiwum archidiecezji krakowskiej . Także tych sięgających XVIII wieku.
R - Czy sugeruje ksiądz że....
D - Patrz chłoptasiu . Ukazuje przed tobą pamiętnik ojca Witkacego , bardzo zasłużonego w pewnych sprawach , ale mniejsza o to . I nie patrz tak na mnie , robię to po latach nieprzespanych , kiedy dręczyło mnie to wszystko . Ale to już cię nie dotyczy . Przeczytaj to i wykorzystaj właściwie . Pamiętaj , że był to dobry człowiek . Nie zhańb jego imienia dla własnych celów . A teraz zegnaj .

Po chwili jak odszedł , doszło do mnie , że po tylu tygodniach może mamy odpowiedź na pewne pytania to co przeczytałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania ...

Zapomniany Pamiętnik ojca Witkacego

Dzień 1
Nazywam się ...W sumie imię i nazwisko nic dla mnie nie znaczy .Wszyscy znają mnie jako Ojciec Witkacy . Zajmuje się egzorcyzmami i takimi troszkę rzeczami dość problematycznymi . Oczywiście działam z ramienia kościoła . Dwa dni temu dostałem od Biskupa poufne zlecenie . Moim zadaniem jest zbadanie tego co się dzieje w pewnej podkrakowskiej wiosce o nazwie "Mirena" . Miałem też dać ostatnią posługę dwóm skazanym grzybiarzom, oczekującym na wyrok . Do miasta przyjechałem przed nocą . Od razu widać było w powietrzu dość nerwową , czy wręcz złą atmosferę . Warto dodać , że miasteczko miasteczkiem , ale las dookoła niego robił niesamowite wrażenie, nieodparcie mnie jakoś pociągał , jednak emanowało z niego coś złego , ledwie wyczuwalnego . Wzdrygnąłem się tylko i udałem się do miasteczka .Pierwsze co zauważyłem w "Mirenie" to ludzie , psy , koty każda żywa istota miała w sobie lekko wyczuwalne emocje , konkretnie strach . Udałem się do parafii w mieście , by rozmówić się z tutejszym proboszczem . Miał na imię Jan . J - Jan , W- Witkacy (fragment rozmowy)

J - Szybko ojciec przybył .
W - Wielu ludzi jest zaniepokojonych tym , co się tu dzieje .
J - Każdy byłby , może mi ojciec wierzyć .
W -Dobrze . Niech ksiądz się uspokoi i opisze co się dzieje.
J - Zapewne ojciec wie co tu się wyprawia od przybycia tych " strażników" . To doprawdy niesamowite to wszystko . A ta historia z tymi grzybiarzami . Powiem prawdę : ja im wierze . A ci wysoko postawieni magnaci chronią tą przeklętą sektę , a na dodatek ... to nie ostatni przypadek . Ludzie zaczynają znikać . Od wypadku zniknęło już oprócz nich 10 osób , w tym 5 dzieci , co poszło się bawić do lasu . Zresztą to już nie jest las , ale przedsionek piekła.
W - Spokojnie ! Właśnie tym się musze zająć ...


W tym momencie fragment pamiętnika jest nieczytelny . Następna wzmianka jest za kilka dni.

Dzień 4
Rzeczy przybrały zły obrót . Poważnie zaczynają ginąć ludzie , a najbardziej dzieci . Przedwczoraj zaginęła następna dwójka . Wszyscy zaczynają się denerwować . Wiem z pewnych źródeł , że szykowana jest przez mieszkańców miasteczka wyprawa do lasu ! To może oznaczać samosąd . Dzień 6
Znalazło się jedno z zaginionych dzieci ! Jest w strasznym stanie . Choć fizycznie nie jest tak źle, ale jego umysł Cały czas wpatruje się w dal , tak jakby na cos patrzył , ale nic nie mówi , czy też nie chce . W ogóle jest jak roślina . Niektórzy bardziej zabobonni ludzie twierdzą , że opętał go szatan , ale ja widzę ( mając dość rozległą wiedzę z kilku dziedzin , w tym również z psychiki ludzkiej ) i wiem ze dziecko to musiało przeżyć coś strasznego . Natomiast ja podjąłem pewna decyzje . Postanowiłem udać się do lasu sam . Według mnie sytuacja jest poważna . Jeśli ludzie dokonają samosądu , a ci strażnicy mają faktycznie do dyspozycji potężne siły to nie chce mówić naprzód , ale może dojść do rzeczy strasznych . Więc jutro rano udaje się do lasu . W dzienniku będę zapisywał podczas wyprawy większe szczegóły . Oby Bóg dodał mi siły !

Dzień 7 - Dzień wyprawy
Świt . Patrzę na wioskę , którą zostawiłem za sobą , obym szczęśliwie wrócił . Ostatnie spojrzenie idę dalej . Mam przed sobą las . Otacza go ta dziwna zła aura , ktorą wyczułem , na samym początku . Ostatni oddech.. i wchodzę do lasu . Południe .
Stało się to co przewidziałem . Ludzie z miasta nie wytrzymali w końcu i zrobili najazd na wioskę "strażników" . Kiedy dotarłem na miejsce , zobaczyłem że kilku z nich nie żyje , przeżyło tylko dwóch i właśnie z nich ludzie postanowili urządzić kaźń w mieście . Boże , byleby się tylko wydostać z lasu . Przed północą.
Jutro ich proces , wiem że działałem samowolnie , ale dałem znać ludziom i większość dzieci i kobiet udało się do sąsiedniej wsi . Spodziewam się , że las upomni się o kapłanów , niestety też tych martwych . Wiem , że sam mogę nie przeżyć . Ale muszę tu być .

Dzień 8
Południe . Rozprawa sądowa odbyła się tak jak myślałem . Obydwoje zostali skazani na śmierć , dziś po zmroku . Jednocześnie odzyskali wolność grzybiarze , ale oni sami maja złe przeczucia , mówią nawet by zaniechać zemsty i puścić "strażników" . Niech się wynoszą jak najdalej stąd .Trójka tutejszych możnowładców , tych którzy sprowadzili sektę do miasteczka , zniknęła . Ale nikt tu nie ma ochoty puszczać strażników wolno .Wszyscy czekają w napięciu na egzekucje . Już po egzekucji . Wykonana została dość szybko , kiedy nagle wszystko umilkło . Było już po zmroku , coraz więcej ludzi zaczęło się wpatrywać w las , a ich oczy i wyraz twarzy stawały się coraz bardziej przerażone , pełne strachu , wiec i ja spojrzałem w kierunku lasu . Zobaczyłem niesamowite i mrożące krew w żyłach zjawisko ! Z lasu zaczęła się dość szybko "wylewać" zielonkawa , na wpół świecąca mgła To niesamowite ... Ona pędzi tak szybko Wszyscy ludzie jak stali , rzucili się z krzykiem do ucieczki , ale nie z miasta , ale do swoich domów . Ja sam schroniłem się w tutejszym kościele . Teraz pisze te słowa i widzę mgłę "wlewającą" się na ulice Boże ! Co myśmy zrobili ? Po co ta egzekucja ? Niepotrzebna zemsta ... Boże ! Co się dzieje ? Mgła w tym momencie zaczęła sięgać już pierwszych domów przy brzegu lasu , natomiast ludzie z tamtej strony gdzieś poznikali . Zaczynam mieć pierwsze problemy ze wzrokiem. Obraz Chrystusa przy oknie powoli traci ostrość , kształty zaczynają się lekko zamazywać . Nie mam jednak odwagi wyjrzeć już na ulice . Wiem , że to chyba moje ostatnie chwile , jednak postaram się pisać dopóki będę mógł . Od czasu ataku mgły na miasteczko , cały czas było słychać krzyki paniki ludzkiej . Nagle wszystko umilkło , tylko ten szelest drzew ...Zaraz !!! Przecież drzew w obrębie wioski prawie w ogóle nie ma . O nie ! To straszne ! Pobliskie domy zaczęła ogarniać już mgła ... Już coraz mniej widzę ...Głębia się rozszerza...


Komentarze