—
Ta nowa golarka jest bardzo
ładna —
mruknął zadowolony Marcin. Oglądał ją ze wszystkich stron.
Lśniący napis na opakowaniu utwierdzał w przekonaniu, że maszynka
poradzi sobie z każdym zagłębieniem na skórze i przetnie za
pierwszym razem najgrubszy włos. — Wygląda świetnie. Tak…
Lustro
nieco zaparowało po kąpieli, więc przetarł je ręcznikiem,
zostawiając tu i ówdzie nitki. Nasmarował się kremem i przyłożył
ostrze do policzka. Główka z trzema ostrzami ściśle przylegała
do twarzy, zmieniając kąt zgodnie z ruchem nadgarstków Marcina. —
To jest to, myślał. Drogo, ale dobrze.
Za
którymś pociągnięciem zobaczył w lustrze, jak z pianą miesza
się strużka krwi. Zdenerwowany pomacał się po zacięciu, ale
nigdzie nie poczuł bólu. Obejrzał dokładnie palce.
Tylko
piana.
Golił
się dalej. Widział, jak zacina się pod nosem, na podbródku i
szyi. Ciągle przesuwał lewą ręką po zacięciach, ale nie było
ani śladu krwi.
W
końcu jednym, szybkim ruchem wjechał w cienką jak papier skórę
na gardle. Uśmiechnął się zażenowany, znowu nic nie czując.
—
To
lustro jest… ja nie wiem. To przez zmęczenie. Dwanaście godzin w
pracy i cztery godziny snu robi swoje.
Przesunął
dłonią po ranie. W lustrze odbijał się widok oddzielanej od ciała
skóry.
—
Nic
nie ma. Nie zaciąłem się nigdzie.
To
tylko zmęczenie, pomyślał.
Godzinę
później zadzwoniła Renata, koleżanka z pracy. Marcin spóźniał
się i w dodatku nie odbierał. Na pewno obetnie mu za to premię w
tym miesiącu. Nie wiedziała jeszcze, że Marcinowi nie zależało
na premii, ponieważ leżał pod umywalką z przeciętym gardłem i
rozszarpaną skórą na policzkach.
Komentarze
Prześlij komentarz